CZY JA MUSZĘ SIĘ ZAWSZE ŚMIAĆ JAK WIDZĘ KOGOŚ ZNAJOMEGO ?! WTF...
Złożyłem życzenia i oparłem rower niedaleko za garażem. Wszedłem do miejsca gdzie miała odbywać się ta "wymarzona" libacja, przywitałem się z większością znajomych ze starej szkoły i od razu zaczęliśmy wypytywać się o to jak tam nasze nowe życie. Oczywiście pośmialiśmy się trochę, po chwili spostrzegłem Karolinę - ona zawsze się do mnie kleiła, jak lep na muchy. Przywitałem się bo koniec końców będziemy się razem bawić, ale od razu co przyszło mi na myśl to :
NIE JESTEM ZAINTERESOWANY... NAWET JAK SIĘ NAPIJE, NAWET JAK WYWĄCHAM CAŁY SZTYFT KLEJU. NIE, NIE, NIE...
"No hej"
Całus w policzek, przytulenie, przewróciłem oczami gdy mnie obejmowała jak nikt nie patrzył i udając ucieszonego powiedziałem "Puszczaj już bo mnie udusisz!", super oryginalne i super zabawne wyjście z opresji - cały ja. Oczywiście wszyscy w tym momencie zrobili odwrót na pięcie idąc pomóc w organizacji.
TERAZ? BOŻE DLACZEGO?!
Karolina miała mi mnóstwo do opowiedzenia, szczególnie o tym jak bardzo brakuje jej naszej klasy, jak bardzo chciałaby kogoś teraz mieć - ciekawe. Szybko zmieniłem temat na to, gdzie chodzi do szkoły i czy ma jakieś plany na wakacje. Na moje szczęście była rozgadana, więc nie musiałem się za wiele wysilać, żeby ten nasz wspólny czas jakoś zleciał. Gdy wstała zawołana przez Kaśkę spostrzegłem jej bardzo obcisły strój - pomarańczową, przylegającą sukienkę i wysokie sandały. Zlatuje się coraz więcej znajomych i nieznajomych twarzy, przybyła również moja była i jej nowy chłopak, który najwyraźniej nie ucieszył się z mojej obecności - wcale się nie dziwie. Próbowałem unikać rozmowy, ale ciężko to robić kiedy siedzisz metr od nich. Pomyślałem, ze przecież nie ma być o co zazdrosny...
CHŁOPAK MA PO PROSTU WYBUJAŁĄ WYOBRAŹNIE.
Gdy większość już przybyła zaczęliśmy z Bartkiem molestować butelkę wódki, bo przecież te drętwe kołki nie wzniosą toastu za solenizantkę. Pierwszy raz zaśpiewaliśmy "Sto lat" a potem to już poszło tak, że nim się obejrzeliśmy na naszym stoliku rozpoczynaliśmy 3 butelkę. Kaśka gdzieś znikła po toaście i nie widzieliśmy jej bardzo długo. Muzyka z magnetofonu pamiętającego pierwszy odcinek "Mody na sukces" przestała grać z nieokreślonych powodów, po naprawie czytała tylko jedną płytę więc przez całą noc słuchaliśmy 10 tych samych piosenek. Kaśki nadal nie było, rozmowa jedynie kleiła się z Bartkiem i o dziwo z Karoliną, która usiadła po prawo ode mnie - ona uratowała po części tą i tak mizerną zabawę. Godzina po 22, jubilatka w końcu się znalazła - nie wyglądała najlepiej, chyba płakała. Od razu poszedłem z nią na bok udając, że idziemy po jedzenie i próbowałem wypytać o to co się stało. Kaśka w nerwach powiedziała, ze właśnie zerwała z chłopakiem, jej najlepsza przyjaciółka wystawiła ją i stanęła w obronie jej byłego - wszystko się posypało, rodzice przyłapali ją na paleniu zielska, brat Kaśki spiął się z chłopakiem jednej z zaproszonych dziewczyn.
JEDNYM SŁOWEM, NIEZŁA BIBA.
Solenizantka nawet nie chciała słuchać naszych rad i poszła to wszystko przemyśleć, ja z Bartkiem próbowaliśmy przekonać przyjaciółkę Kaśki do tego, by jednak nie wstawiała się za jej byłym bo to nie ma sensu. Coś poszło nie tak, obie były uparte i w ostateczności usiedliśmy do stołu wypijając resztki alkoholu. Bawiliśmy się beznadziejnie i już na imprezie śmieliśmy się z tego faktu. Kiedy nadszedł środek nocy postanowiłem, że nie ma tu co dłużej siedzieć i pożegnałem się z pozostałymi. Wziąłem rower i próbowałem zgrabnie jechać do domu. Chłodne, nocne powietrze jak zwykle sprawiło, że czułem się lepiej z każdym przejechanym metrem, nad moją głową rozlegało się bezchmurne gwiaździste niebo pod którym mógłbym leżeć godzinami z Panem X. Przyjechałem do domu i wchodząc do holu modliłem się, żeby wszyscy spali - uf, drzemali w najlepsze. Położyłem się i długo nie musiałem czekać by zasnąć.
Budząc się z rana pomyślałem tylko, że Kaśka długo będzie pamiętać swoją imprezę - ja zresztą też nie zapomnę imprezy Kaśki, bez Kaśki.
Kasper
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz